sobota, 4 października 2014

IV- SOJUSZNICZKA PRZED ARENĄ

 
  

Anna muska palcem guzik z numerem 4, a kwadratowe szklane pomieszczenie, które Anna nazywa windą rusza do góry. Gwałtownie zatrzymuje się na piętrze 3, i z windy wychodzi Mii, dziewczyna z trójki. Po obejrzeniu powtórki z dożynek kojarzę imienia kilku trybutów, ale nie wszystkich. Mii zgrabnie przechodzi przez tłum w windzie i kieruje się do salonu na swoim piętrze. Oprócz mnie, Finnicka, Mags i Anny w windzie zostali jeszcze wszyscy z dwunastki- Amber, chłopak z jej dystryktu chyba nazywa się Jimmy, oprócz nich Haymith Abernathy i Effie Trinket. Anna zamienia kilka słów z Effie, a potem wychodzimy na piętro naszego dystryktu. Na piętrze czwartym kręci się tylko awoksa i nosi w dłoni stosik ręczników. Obracam się i patrzę, jak grupa z dwunastki unosi się wysoko do góry. Niesamowite.

-Finnick, twój pokój- Anna wskazuje dłonią na białe drzwi od salonu -a to twój, Jodelle. przebierzcie się i chodźcie na kolację. Musimy porozmawiać o jutrzejszym dniu.

Otwieram wskazane drzwi i moim oczom ukazuje się nie pokój, ale raczej mieszkanie. Ściany są śnieżno białe, podłoga wyłożona płytki tego samego koloru. W rogu stoi łóżko, obok niego szafka nocna. Zaglądam do łazienki- przy prysznicu jest chyba z milion przycisków, podobnie jak na pilocie na szafce nocnej. Mieszkanie jest nowoczesne i duże- niedużo mniejsze od mojego domu w czwórce. Za łóżkiem jest ogromne okno na całą ścianę, z którego widzę ulice i budynki Kapitolu.

Podchodzę i otwieram szafę- na drzwiach wisi lustro i widzę siebie w złotej sukience z kokiem na głowie. Wiążę rude włosy w kucyk i ubieram się w koronkową błękitną bluzkę na ramiączka i jeansy tak jasne, że prawie białe. Kilka dobrych minut patrzę się w lustro- zastanawiam się, kogo tam widzę. Kim naprawdę jestem. Nie wiem, do jakiego typu ludzi się zaliczam. Jestem głupia, ale całkiem inteligentna. Potrafię rozwiązać cudze problemy, ale nie potrafię zaradzić własnym. Lubię dużo wiedzieć na temat innych ludzi, chociaż ta wiedza nie jest mi do niczego potrzebna. Każdego nowego dnia zaczynam wszystko od nowa, pragnę się zmienić i wierze, że kiedyś mi się to uda. Choć czasami krytycznie spoglądam na świat, wiem, że sama nie jestem perfekcyjna. Poza tym uśmiecham się, żartuję, płaczę i kłamię jak każdy, chociaż codziennie obiecuje sobie tego nie robić. Czasem jestem z siebie dumna, ale częściej sobą zmęczona. Zwyczajnie. Nienawidzę, gdy mi nic nie wychodzi, nienawidzę swoich słabości, nienawidzę swoich strachów, czasami nienawidzę żyć. Jednego dnia chodzisz z uśmiechem na twarzy, z głową w chmurach pełną marzeń. Czujesz szczęście, a tu nagle pstryk... jedne dożynki, kilka słów czy jeden gest i czujesz się gorzej niż guma przyklejona do czyjejś podeszwy.

Czasem życie się sypie i nic nie możesz na to poradzić. Zdajesz sobie sprawę, że możesz już nigdy nie zobaczyć osób i miejsc, które kochasz.

Słyszę pukanie do drzwi, dzięki któremu wracam na ziemię. Po policzku cieknie mi łza, ale szybko ją ścieram dłonią i idę do drzwi. Tak jak podejrzewałam, pukała Anna.

-Mówiłam, że będzie kolacja! To naprawdę bardzo ważne, a my na ciebie czekamy od dziesięciu minut!

-Dobrze!- Przerywam jej tak głośno, że chyba cały budynek usłyszał mój krzyk. -Tylko już na mnie nie krzycz!

Zostawiam Annę w moim pokoju samą i szybko idę do jadalni. Teraz zgrzytam zębami, jestem cała czerwona i z moich oczu płyną łzy jedna po drugiej. Gdy wbiegam do jadalni wprawiam Mags i Finnicka w osłupienie. Kobieta od razu wstaje i przytula mnie.

-Ułoży się, Jodelle. Siadaj, musimy porozmawiać o czymś bardzo, bardzo ważnym.

Kiwam głową i siadam obok Finnicka. Nakładam sobie na talerz łyżkę pure ziemniaków i kawałek jakiegoś mięsa w sosie, kiedy do stołu przychodzi Anna.

-Jodelle, możemy już zacząć? -Pyta Anna wpatrując się we mnie.

Nie odpowiadam i nie mam zamiaru, więc Mags kiwa głową za mnie.

-Jak może wiecie, jutro czeka was pierwszy dzień szkoleń. Pojutrze drugi, a potem pokaz indywidualny. Naszym obowiązkiem jest przygotować was do najbliższych dni.

Treningi i szkolenia nie są pokazywane w telewizji, jedynie drobne urywki z tych dni. Mimo wszystko wiem, a raczej domyślam się jak będą wyglądać szkolenia.

-Musimy dowiedzieć się w czym jesteście naprawdę dobrzy- ciągnie Anna. -Damy wam drobne wskazówki. A więc może panna spóźnialska zacznie?

Chciałabym wykrzyczeć jej w twarz co o niej myślę, ale trzymam gębę na kłódkę.

-W czym jestem dobra? Żartujesz? W niczym, to chyba jasne.

-Ja też. Czego wy od nas oczekujecie?

-Jesteście z dystryktu zawodowców. -Anna lekko unosi ręce.

Finnick prycha cicho, ale wszyscy to ignorują. Bez słów dokańczamy kolację i ja pierwsza wstaję i idę w stronę swojego pokoju.

-Jodelle, czekaj. -Słyszę wołanie Finnicka.

-Hm? -Obracam się do niego.

-Od kiedy jechaliśmy na rydwanach chciałem cię o coś zapytać.

Łapie mnie za rękę przy łokciu, a ja czuję, że się czerwienię. Tylko czego on ode mnie chce?

-Dlaczego rudy? Co myślałaś jak malowali ci włosy? -Uśmiecha się.

-Hmm... sama nie wiem. Improwizowałam. Coś jeszcze?

-Wyglądasz jak wielka latarnia.

Nie pomyślałam o tym. Faktycznie.

-To mój sposób na szybką śmierć -Uśmiecham się.

Finnick także krótko się śmieje.\

-Od czego chciałabyś zacząć jutro na szkoleniu?- Pyta mnie.

Tym pytaniem zbija mnie z tropu, podczas tej kolacji, która tak niesamowicie mi się dłużyła nawet nie pomyślałam o tym, czego jutro będę się uczyć.

-Zawsze interesowało mnie łucznictwo. No i nóż, to chyba podstawa. A dlaczego?

-Bo nie wiem, co tam zobaczę.

Finnick wreszcie puszcza moją rękę, a ja z uśmiechem macham mu na pożegnanie. W swoim pokoju pierwsze co robię, to biorę prysznic. Zalewam się cała gorącą wodą, tak ciepłą, że prawie parzącą. Klikam kilka przypadkowych przycisków na panelu żelu pod prysznic. Wyczuwam jakieś owoce: wiśnie, maliny, może truskawki. Sama nie wiem. Znowu zalewam się łzami, ale nie jestem pewna z jakiego powodu. Czasami mam ochotę rzucić wszystko i uciec gdzieś daleko, tak, aby nikt nie wiedział gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Trzymają mnie tu powody oczywiste.

Gdy wychodzę z łazienki, widzę awoksę, która ścieli moje łóżko. Nie odzywam się do niej, tylko patrzę, co robi, ale nic nie mówię. Na szafie wiesza strój w białej folii.

-Mogę zobaczyć? -Pytam, na co awoksa kiwa głową.

Rozpinam zamek i wyjmuję strój- koszulkę z krótkim rękawem, całą czarną z białymi elementami. Na boku na rękawie jest liczba 4. Jest wykonana z jakiegoś śliskiego materiału, podobnie jak spodnie do kostek.

-To na jutro? -Pytam awoksę, ale nie czekam na odpowiedź- dobrze ją znam.

Awoksa kiwa głową, a potem wychodzi z pokoju. Odwieszam ubrania na miejsce, przebieram się w koszulkę i dresowe spodnie i wchodzę pod ciepłą lekką kołdrę. Materac jest tak miękki i wygodny, że czuję się jak na chmurze. Pozwalam sobie na kilka łez. Już prawie zasypiam...

-Tylko nie rozmyślaj. - Słyszę czyjś głos, momentalnie się podnoszę. -To cię niszczy.

Zapalam lampkę nad łóżkiem i widzę Finnicka.

-Jak ty się tu...

Finnick Śmieje się cicho i otwiera drzwi na korytarz.

-Taki żart. Nasze pokoje są ze sobą połączone. Śpij.

Obserwuję go, jak wychodzi, wycieram policzki grzbietem dłoni i kładę się pod kołdrą. Nie gaszę światła, zasypiam tak szybko.

Wchodzę do sali szkoleniowej z grupą, z którą spotkałam się w windzie- Finnick, Mii, chłopak z trójki Ben, Amber, Jimmy oraz Sandy i Levis z piątki. W sali czeka na nas czarnowłosa drobna kobieta, na pewno starsza od nas.

-Oh, to już chyba wszyscy. -Liczy nas pośpiesznie. -Dzień dobry. Nazywam się Tori. Będę waszą trenerką. A więc może tak... Nie walczcie ze sobą podczas treningów. Na to będzie czas na arenie. Dzisiaj będę was stale obserwować, jutro potrenujecie beze mnie. Każdy wie, co będzie potem. Możecie się obijać, ale zapłacicie za to obniżeniem oceny końcowej.

Wszyscy bacznie się w nią wpatrują, łącznie ze mną. Tori przypomina mi nauczycielkę, a trybuci uczniów.

-No i to chyba tyle. Pamiętajcie, nie ważne jak mocno uderzasz, tylko jak mocno możesz dostać i iść dalej. -Uśmiecha się. -To tyle, trybuci. Zabierajcie się do pracy, trybuci.

Wszyscy powoli rozchodzą się do poszczególnych stoisk, gdzie spotykają instruktorów. Ja, tak jak powiedziałam Finnickowi udaję się do stoiska łucznictwa. Instruktor jest zajęty pokazywaniem czegoś Mary z jedynki, wobec tego biorę łuk i jedną strzałę. Staję w polu wyznaczonym do manekina numer jeden. Celuję w głowę manekina i wypuszczam strzałę. Z zawrotną szybkością przecina powietrze i wbija się manekinowi w szyję. Nieźle, ale słabo. Zabieram ze stojaka drugą strzałę. Ta trafia w okolice czoła, jeszcze lepiej. Do drugiego manekina podchodzi Amber. strzela, ale trafia strzałą w ścianę za manekinem. Ja zabieram kolejną strzałę, tym razem celuję w serce. Strzała trafia w środek tarczy. Amber znowu strzela w ścianę.

-Jak to zrobiłaś? -Pyta mnie nieśmiało.

-Hm, nie wiem. Jakoś tak przypadkowo.-Uśmiecham się. -Cześć, jestem Jodelle.

-Ja jestem Amber. -Podaje mi dłoń.

-Wiem. Od pierwszego dnia uważnie cię obserwuje. Jesteś naprawdę niesamowicie odważna i podziwiam cię. Nie wiem, jak wytrzymujesz.

-Chodzi ci o moją nogę? - Bierze strzałę ze stojaka. - Kiedyś babcia nauczyła mnie takiego wierszyka: Każdy ma do przebycia swoją podróż życia. Mijamy stacje życiowe, jedne szare, inne zaś kolorowe. Poznajemy ludzi, którzy wsiadają i wysiadają lub też do końca podróży z nami zostają. Każdy z nas wybiera swój przedział życiowy. Jednym wystarczy zwykły, innym luksusowy. Lecz nie ważny jest luksus w życiu człowieka. Bo sensem tej podróży jest miłość do drugiego człowieka. -Amber strzela w sam środek "serca" manekina.

Wybuchamy głośnym śmiechem.

-Chciałabym być twoją sojuszniczką. -Mówię do niej przez śmiech.

-Ja też. To nie jest głupi pomysł. Tylko musisz mi przysiąc, że jeśli mnie spotkasz w lesie nie zabijesz mnie.

Przykładam jedną rękę do serca, drugą odnoszę lekko w górę.

-Przysięgam.

-Ja też przysięgam.

---

Pisanie tego rozdziału dłużyło mi się, w ogóle prawie nic tu niema i wyszedł mi strasznie krótki xD Następny będzie dłuższy, obiecuję. No dobra, to na tyle! Komentujcie, oceniajcie, co tam jeszcze. Dziękuję z góry <3

Pozdrawiam, :) Martynka (:

5 komentarzy:

  1. Ekchem Zaczynamy :D
    Będę numerować tak bardziej połapiesz sie w tym bajzlu zwanym mim komentarzem.
    1. Obserwuje
    2. Finnick <3 ech
    3. Jo zachowuje isę troszkę jakby zbzikowała już przed wejściem na arenę, a takie coś to sie chyba rzadko zdarza xD Ogólnie pomarańczowe włosy, jaskrawe. Hmm według mnie Jo nie pomyślała, ze takie włsoy będą świecić jak wielki neon HALO PATRZECIE TU JESTEM, WEŹCIE, TU SIĘ CHOWAM MOŻĘCIE MNIE ZABIĆ ;d
    4. Ogólnie nie rozumiem troszkę czm nagle stała się taka opryskliwa. Owszem możę to trudne, że idze na arene, na rzeź i wgl ale sorry ona się zmieniła w 2 minuty!
    5.Nie no piszesz dobrze i z radością bedę czytać nowe rozdziały
    6. Robisz błędy ale kazdy robi bo przecież jesteś tylko człowiekiem
    7. Polecam znaleźć sobie betę
    8. OPISY!!!! OPISY! Tego ci troche brakuje, rozwijaj je. Opisuj pomieszczenia, ubrania i UCZUCIA, MYSLI! Ogólnie byśmy wiedzieli dokłądnie co się dzieje w jej głowie.
    9.Hmm kurde nie wiem troszke co tutaj napisac, uciekł mi wątek.
    10.Naprawdę zaczyna ci te pisanie wychodzić
    No nic pod tym postem to tyke z mojej strony, ale będę cię jeszcze męczyc pod nowymi ;D
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Paulla K
    I było by mi bardzo miło gdybyś wpadła do mnie i poczytała, może skomentowała :D
    69-igrzyska-glodowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za uwagi, masz rację z tymi włosami, szczerze, nie wpadłam na to ;D chętnie zerknę na twojego bloga, ale nie dzisiaj. Jeszcze raz dzięki ;)

      Usuń
  2. Hejka znalazłam twój blog zupełnie przypadkiem, ale cieszę się, że tu wpadła.Dobrze piszesz popracuj tylko nad opisami a będzie świetnie :) Również uważam, że jak będziesz miała czas możesz zająć się szatą graficzna bloga by przyciągnąć czytelników.Po za tym więcej nie mam zastrzeżeń i z chęcią będę ty wpadać bo lubię bardzo blogi z tematyką igrzysk śmierci
    Pozdrawiam i zapraszam w wolnym czasie do siebie :)

    http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Zaskoczyłaś mnie z tą 'przemianą' głównej bohaterki, jednocześnie zmianą koloru włosów i tym, że do Kapitolu przyjechała Jodelle, a w Dystrykcie Czwartym została Jo :)
    Fajnie piszesz. Opowiadanie wciąga od samego początku.
    Wybrałaś ciekawy temat na bloga, chodzi mi o charakter głównej bohaterki :)
    Cóż, czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    Maddy

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny pomysł. Fajnie piszesz i ogólnie podoba mi się ten blog. Osoby powyżej mają rację co do opisów. Naprawdę próbuj się bardzirj rozpisywać, wtedy ciekawiej się czyta. N.p. to, kiedy żegnała się z rodziną u ciebie i u Collins różni się ilością myśli. Spróbuj postawić się w jej położeniu. Przepraszam, że tak krytykuję, bardzo mi się podoba, ale warto starać się być coraz lepszą.

    OdpowiedzUsuń