czwartek, 13 listopada 2014

VII- MAMY NADZIEJĘ, ŻE SIĘ NIE BOISZ, JODELLE


-I przyszłaś tu do swojego przyjaciela?

-Hm. Jeśli mam jakichś przyjaciół, na pewno śpią sobie teraz w czwartym dystrykcie. Wiesz w ogóle kim jest przyjaciel, Finnicku? To osoba, która potrafi przegadać z tobą całą noc. Wie o tobie najwięcej, ma takie same odchyły jak ty, będzie z tobą skakał po kałużach w deszczu. A gdy będzie ci źle, nie powie, że będzie dobrze. O, nie. Da ci kopa w dupę abyś wreszcie się obudził.

-I co, masz kogoś takiego?

-Tym już się nie powinieneś interesować, Finnicku.

-Tak myślałem -podrapał się po brodzie -wiesz, zazwyczaj to ludzie udzielający najlepszych rad mają największe problemy.

I tak siedzieliśmy, i czekaliśmy i piliśmy kakao przyniesione nam przez awoksę na rozkaz Finnicka. Czułam się niewiarygodnie pusto, i wiedziałam dla czego- przerażała mnie perspektywa nadchodzącej śmierci. Igrzyska mnie wykańczały nim jeszcze się zaczęły. W nikim nie widziałam tu przyjaciela, bo na arenie przecież i Finnick stanie przeciwko mnie.

Dzisiaj mamy drobne szkolenia z Mags i Anną, a potem wywiady. Wobec tego dobrze by było się wyspać. Ale nie... mój mózg wie lepiej co ma robić (twierdzisz, że możesz panować nad swoim mózgiem? spróbuj teraz nie myśleć o białym niedźwiedziu.) Więc uparcie siedziałam na podłodze obok łóżka Finnicka i gapiłam mu się w oczy, aby nie zasnął. Nie rozmawialiśmy, wystarczała mi tylko świadomość, że nie jestem sama i że mogę na kogoś liczyć.

MAGS

-No dobrze Jo, Jodelle -poprawiłam się natychmiast - A więc musimy przygotować cię na wywiady...

-Myślę, że jestem przygotowana. -wtrąciła -Chciałabym być sobą a nie pewną siebie lalką - zawodowcem.

-Dobry wybór. -Pochwaliłam ją z uśmiechem -Ale i tak musimy tu odczekać tą godzinę, więc może zadam ci parę pytań.

Cóż miała do gadania w takiej sprawie.

-Jak się poczułaś, kiedy cię wylosowano?

Początkowo wacha się nad odpowiedzią... Co takiego mogła czuć oprócz strachu?

-Bardzo się bałam -wyznaje. -Nie uczyłam się w szkole zawodowców więc teoretycznie jestem tak samo słaba jak nędzna dwunastolatka która od tygodnia jest na głodzie. Wiedziałam, że trybuci z jedynki i dwójki mnie rozgniotą jak papierek od cukierka.

-Więc chciałaś, aby ktoś cię zastąpił?

-Hm, kto niby miały mnie zastąpić.

-Może twoje rodzeństwo?

-Mam dwóch braci.

-A przyjaciele?

Po raz kolejny nie wie co odpowiedzieć.

-Mags, czy zawsze muszę być szczera?

-Hm. W sumie nie, obyś kłamała wiarygodnie. O co chodzi, DLACZEGO PŁACZESZ?!

-Bo to smutne wspomnienie, Mags... -Zaszlochała.

Postanawiam dać jej chwilę na wylanie wszystkich łez i zastanawiam się co mogło być tym jej złym wspomnieniem związanym z przyjaciółmi... Nagle mi się przypomina. Martina Alley, to z nią się przyjaźniła Jo do dwunastego roku życia. To ona wymyśliła jej przezwisko Martix, którego używała do ostatniego dnia jej pobytu w czwórce. parę tygodni przed dożynkami Martix zaczęła panikować, bać się wylosowania. Wtedy zniknęła i nikt już więcej jej nie widział...

-Okay, Jodelle, nie było pytania.

Dziewczyna prawie natychmiast się uspokaja i wyciera oczy.

JO (tak, wolę skrót jej imienia)

"Szkolenie" z Anną nie jest aż taie skomplikowane jak te z Mags i zdecydowanie cała Anna jest pustaczką względem Mags. Nadchodzi pora wywiadów i wszyscy trybuci stoją gęsiego od pierwszego do dwunastego dystryktu. przede mną stoją jeszcze trzy osoby- Mii i chłopak z jej dystryktu (nie pamiętam jego imienia) i chłopak z dwójki (którego imienia też nie pamiętam...).

Gabrielle śmieje się co chwile i odpowiada na pytania Ceasara. Nie wiem, czy to co mówi jest prawdą czy jej mentorzy zrobili z nią sztuczną lalkę, ale wygląda... zachęcająco.

To właśnie w takich chwilach czas płynie szybko, kiedy potrzebujemy go najwięcej. W myślach powtarzam sobie wszystkie pytania, które zadawała mi Mags podczas naszych ćwiczeń oraz odpowiedzi na nie.

W końcu nikt nie stoi przede mną i wpatruję się w drobny ekran powieszony na ścianie i obserwuję wywiad z (jak się okazuje) Chesterem z trójki. Wzdrygam się, kiedy Ceasar go żegna i zaczyna mówić o czwartym dystrykcie...

Podchodzi do mnie mężczyzna, który podprowadza nas na scenę.

-Powodzenia, Jo...delle! -Słyszę za sobą Finnicka, ale nie nadążam mu odpowiedzieć, bo już stoję na scenie.

Tak wiele ludzi na nas patrzyło. Wydaje mi się jednak, że było ich więcej kiedy jechaliśmy rydwanami. Wszyscy -raptem parę milionów osób- patrzą na mnie, krzyczą i klaszczą z podziwu. Zdobywam się na mały (nieszczery) uśmiech i (nieszczerze) macham do publiczności.

-Przed państwem Jodelle Ferdman z dystryktu czwartego!

Siadam razem z nim na białych fotelach i szykuję się na pierwsze pytanie poprawiając sobie falbany błękitnej (przeze mnie zasugerowanej Ray'owi) sukienki.

-Hej, Jo! mogę cię w zdrobnieniu nazywać Jo? -Pyta Ceasar i unosi brew do góry.

-Hm... niewątpliwie wolałabym być nazywana Jodelle.

-Skoro tak wolisz! -Śmieje się razem z tłumem Kapitolińczyków. -A więc Jodelle, otrzymałaś wynik siedem! czy ciężko ci było zawędrować tak wysoko w skali oceny?

-Wysoko? błagam... było mi wstyd za tak niski wynik. Finnick Odair z mojego dystryktu poradził sobie znacznie lepiej ode mnie. Jest świetny, prawda?

-Na pewno. Mamy nadzieję, że się nie boisz areny, Jodelle i wypadniesz tam równie dobrze. Może powiesz nam parę słów o swojej rodzinie i najbliższych?

Aha. Wiedziałam.

-Moja rodzina? są wspaniali. -staram się wymigać od "najbliższych-przyjaciół". -Mam dwóch braci, których bardzo kocham. No i moi rodzice- zawsze bardzo mnie kochali i wspierali.

-W czym na przykład? -Zaciekawił się.

-Chociażby w nauce.

-To może pochwalisz się nam swoimi stopniami?

-Bardziej cenię serce niż rozum. I wszystkim tak radzę.

-Dlaczego mam słuchać serca?

-Bo nigdy go nie uciszysz. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie ci ciągle powtarzać tego co myśli o życiu i świecie.

Czuję że się czerwienie i robię z siebie idiotkę.

-Trafne argumenty. Zapewne serce podpowiada ci także, że powinnaś wiernie walczyć na arenie?

Mam dość tej bezpłodnej rozmowy więc daję za wygraną.

-Zdecydowanie tak, Ceasarze.

-W takim razie powodzenia, Jodelle Ferdman, dystrykt czwarty!

W telewizji pokazują nasze wywiady, a ja oglądam jak debilnie wypadłam. Finnick oczywiście wypadł genialnie, a w ich rozmowie Ceasar poruszył temat mojego pochwalenia jego umiejętności. Super. Najgorsze jest to, że skoro dziś były wywiady, jutro o tej porze będę już na arenie...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam! zapraszam do komentowania nowego rozdziału. Następny oczywiście będzie pierwszym dniem na arenie i mam na niego wielkie plany. Chce go napisać przed premierą Kosogłosa na którą oczywiście się wybieram... ;D

POZDRAWIAM, MARTYNA.



  

2 komentarze:

  1. Aww czekam na arene. Jestem ciekawa jak ci wyjdzie :*
    Rozdział genialny *-*
    Wyrabiasz się, serio ;D
    Przepraszam za tak krókie komentarze -_-
    Wstyd mi za siebie!
    Pozdrawiam i weny!
    Paulla K

    OdpowiedzUsuń
  2. Świeeetnie piszesz! A najbardziej mi się podoba to, że potrafisz nazwać wszystko po imieniu; nie ma takiego opierdzielania się. To bardzo bardzo duży plus :) Fajny pomysł z kawałkiem rozdziału z perspektywy Mags.
    Czekam na kolejny rozdział, czyli w sumie już niedługo, bo premiera Kosogłosa już tuż tuż :*
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    M.A.Y.

    OdpowiedzUsuń