JO
*Jestem ciekawa czy ktoś jeszcze pamięta "jutro będzie łaskawsze" <3*Sama nie wiem, co się dzieje, kiedy ktoś wybudza mnie ze snu, w którym chciałam pozostać na zawsze. Szkoda, że obudził mnie wbijając mi nóż w okolicach łokcia. Krzyczę ignorując, że jestem na arenie. Mam w nosie to, jak się znalazłam w tej jaskini, mam w nosie to kto umrze z mojego powodu. Szukam jakiejś broni po omacku, i cofając się uderzam się w głowę o wystający z sufitu jaskini kawałek kamienia. Wtedy pojawia się więcej postaci: Ktoś trzyma łuk, ktoś zamachuje się nożem. Potem ktoś pada na ziemię, ktoś do mnie podchodzi...
I patrzę na nią, dziewczynę z kruczo czarnymi, prostymi, splątanymi włosami.
-Wróciłaś. -Mówi z uśmiechem odkładając łuk na bok. Siada obok mnie i łapie za rękę.
-Witaj, wojowniczko. Podobno miałaś do nikogo nie strzelać. - Wypominam jej własne słowa, ale bardziej dla żartu.
-A, no właśnie. Radzę ci wstać i przejrzeć ze mną i c h rzeczy, bo...
-I c h?
-Byli w dwójkę i po ciebie przyszli.
Zawodowcy. Byli nastawieni pokojowo do mnie, ale nie do Amber. Musiała ich zabić. Usprawiedliwiam ją na siłę, ale chyba nie mam wyboru. Uratowała mnie. A może zawodowcy wcale nie chcieli mnie ratować.
Mam niemiłe wrażenie, że co chwile moje płuca zatrzymują się odmawiając posłuszeństwa. Ciężko mi łapać powietrze, kiedy myślę o najgorszych możliwych scenariuszach. Gdyby scena, którą widziałam przez mgłę potoczyła się inaczej, nigdy już nie mogłabym odetchnąć świeżym powietrzem. Po tych przemyśleniach każdy oddech jest dla mnie ukojeniem, szczęściem.
Wreszcie wracam na ziemię, kiwam głową i wstaję. Mam mdłości chociaż nic nie jadłam od tak bardzo dawna. Kilka pierwszych kroków pokonuję na nogach z gumy, która się rozpuszcza. Powoli, bardzo powoli. Amber przeszukuje plecaki trybutów, jak się dowiaduję z dwójki i szóstki. A ja tylko stoję i wracam do życia Jo, starej Jo.
"Czarne chmury już za mną
Teraz mogę spojrzeć przed siebie
Często zastanawiam się dlaczego próbuje,
Mając nadzieje na jakieś zakończenie." *
Nucę swoją ukochaną piosenkę z czwórki, której nauczyła mnie moja mama. Na początku głośno śpiewałam w myślach chcąc zagłuszyć piski, które rozrywały mi czaszkę. Potem zaczęłam nucić, cicho, tak bardzo cicho. Potem zaczęłam śpiewać n a p r a w d ę.
"Smutek przygarbił moje ramiona
A problem nawiedza mój umysł,
Ale wiem, że ten stan rzeczy przeminie,
A jutro będzie łaskawsze."
Bo umieram.
Po zebraniu z plecaków wszystkich przedmiotów świata które mogłyby nam się kiedykolwiek przydać patrzymy zza gęstych krzaków na unoszące się do góry martwe, bezwładne ciała i widzę, że na ten widok Amber zaczyna się trząść i wygląda jakby miała się zaraz rozpłakać.
Sytuacja przypominała tą, kiedy byłam z moim młodszym bratem na nowo wybudowanym "ekskluzywnym" placu zabaw niedaleko naszego domu. Biegał po drabinkach i z radością skakał w górę i w dół. Siedzieliśmy tam do późnego wieczora, aż wszystkie dzieci z sąsiedztwa poszły do domów. Wtedy on wykonał ostatni skok tamtego dnia i obsunęła mu się stopa. Upadł na lewe kolano i bardzo go bolało. Płakał w drodze do domu i rozpaczliwie chciałam go pocieszyć, pomóc mu. Tymczasem niosłam go na rękach i nie odzywałam się ani słowem. Teraz jest podobnie. Chcę powiedzieć Amber, nie martw się, jesteś ze mną. Przez te lata nauczyłam się mówić "proszę, dziękuję i przepraszam", ale tym razem nie może mi przejść przez gardło żadne słowo. Bo to kłamstwo.
Wyobraź sobie, że idziesz spokojnie przez życie, wolnym spacerkiem, chociażby nucąc te cholerne "jutro będzie łaskawsze", kiedy widzisz, że brama życia i śmierci zaczyna się powoli zamykać. Masz wtedy dwa wyjścia. Albo powiesz sobie, że zamyka się za szybko i nie zdążysz. Pozwalasz, żeby śmiercionośny wir ognia zmiażdżył każdy centymetr twojego ciała. I tak powoli znikasz.
Albo, możesz zacząć biec, szybko, bardzo szybko kiedy dostrzegasz zagrożenie. Może zdążysz, a może nie. Przynajmniej włożyłeś w to jakiekolwiek starania. Ale kiedy twoja stopa stanie z powrotem stabilnie w świecie żywych, znowu dostaniesz od losu powodzenie i porażkę. Miłość i pogardę. Szczęście i pecha. Albo spłoniesz jako bohater.
Co za różnica.
"I tak kiedyś umrzesz", brzmiały słowa naszej instruktorki w ośrodku szkoleniowym.
Tak właśnie jest tutaj. Nie mogę powiedzieć, że zawsze będę z nią bo któraś nas umrze w przeciągu najbliższych tygodni. Może obydwie zginiemy i na tym zakończy się wspaniała historia.
"Dzisiaj wypłakałam wiele łez,
A ból gości w moim sercu,
Wokół mnie ma miejsce ponura scena,
Nie wiem gdzie zacząć."
Moje słowa stopniowo cichną i podczas ostatnich wypowiedzianych słów słyszę dźwięki, ale jednocześnie wydaje mi się, że nie mam z nimi nic wspólnego, że dochodzą z daleka.
Taka atmosfera towarzyszyła nam aż do obiadu, na który Amber podała część królika i jakiegoś dziwnego ptaka, którego nie kojarzyłam, ale zapewniła mnie, że jest to bezpieczne. Jak miło było mi znowu zatopić zęby w czymś ciepłym, smacznym. Wydawało mi się że jadłam w nieskończoność nucąc w głowie cały czas to samo.
"Ale czuję ciepło na swej skórze,
Wszystkie gwiazdy sformowały się w szereg.
Wiatr wiał, ale teraz wiem, że
Jutro będzie łaskawsze"
Ta piosenka nigdy nie znaczyła dla mnie więcej i nie wyrwałam się z transu śpiewania jej, puki nie usłyszałam serii bardzo dziwnych odgłosów i nie zauważyłam, że wydaje je Amber.
Podbiegam do niej najszybciej jak potrafię i z przerażeniem dostrzegam, jak bardzo zielona jest na twarzy. Panika.
Panika.
Panika.
Panika. Wielka panika w oczach, umyśle.
Podałam jej wodę a do jedzenia oddałam jej suszone owoce chłopaka z ósemki. Nie wiem, co zrobię z mięsem, które upiekła dla siebie, ale na pewno go nie zjem.
Resztę dnia, całą noc Amber spędziła śpiąc w naszej jaskini, którą w sumie porównywałam do norki. Usiadłam na samotnej skarpie i wypatrywałam, myślałam. śpiewałam.
" Jutro będzie łaskawsze,
Wiem, przecież wcześniej to widziałam;
Jaśniejszy dzień stanie na mojej drodze
Tak, jutro będzie łaskawsze."
I śpiewałam tak cały czas, do samego wieczora.
Jeśli chodzi o zmarłych trybutów, trochę ich naliczyłam. Przypomniałam sobie, że nie zapytałam Amber kto umarł kiedy "spałam". W ciągu tych dwóch nocy zginęli trybuci których zastrzeliła Amber: obydwoje z dwójki i chłopak z szóstki oraz chłopak z piątki, który nazywał się Lewis. W tym momencie naliczyłam, że dokładnie połowa trybutów jest już za nami. Oparłam głowę o pień rosnącego z tyłu drzewa kiedy usłyszałam jeden, dwa, trzy wybuchy, a po nich aż 4 znajome głosy oznajmiające śmierć któregoś z trybutów. Zaraz po tym na niebie zobaczyłam zdjęcia Mary z jedynki oraz dziewczyn z siódemki i dziewiątki oraz chłopaka z jedenastki.
To niewątpliwie był atak. ALE, pozostaje jedno wielkie ale. Albo zawodowcy mogli wreszcie chcieć pozbyć się słabeuszy z ich wielkiego sojuszu, albo słabeusze uznali się za wiele silniejszych niż są naprawdę. Zeskoczyłam ze skały prosto do naszej jaskini aby powiadomić o wszystkim Amber. Zapytać ją o Finnicka. Kiedy o tym pomyślałam, po moim ciele od dolnej części pleców aż po szyję przeszły ciarki.
Nie zastałam Amber śpiącej. Nie spała, nie mrugała, nie odzywała się, nie ruszała się, nie oddychała, nie żyła.
Nie żyła
Nie żyła
Nie żyła...
---
A więc witam w nowym rozdziale! bardzo długo nie pisałam, tak, wiem. Ale ten jest za to bardzo długi ;3 Po świętach nie miałam cierpliwości, a teraz, kiedy zaczęła się znowu szkoła nie mam czasu, ochoty ani weny. Ale zaczynam tworzyć początki czegoś nowego. W sumie zaczynam myśleć naprawdę... inaczej niż dotychczas. To fajne. Cieszę się, że nie zrezygnowałam z tego bloga kiedyśtam, kiedy się nie wyrabiałam.
Ciężko mi było uśmiercić Amber, ale musiałam, bo znam zwycięzce i muszę powoli zacząć pozbywać się... reszty xd
To tyle, pamiętaj,
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
*"JUTRO BĘDZIE ŁASKAWSZE"*
Co? Mary zginęła? Jak mogłaś? :x Zostawiłaś jednego zawodowca. Moją faworytką była Mary. Mary. Mary. :C Mary. Mary. Mary. :C Chcę zwycięstwa chłopaka z jedynki. Jedynki. Jedynki. Jedynki. Jedynki. Jedynki. :C Ale wygra Finnick. :C Niech chłopak z Jedynki dotrwa do dalekiej części Igrzysk!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Podoba mi się ta "zmiana" jaką wprowadziłaś, to znaczy, że piszesz trochę inaczej niż wcześniej (ale lepiej). Wiesz, o co mi chodzi ;) Już od samego początku zachwyciły mnie opisy uczuć, co też jest chyba częścią tejże "zmiany", bo w poprzednich rozdziałach było ich mniej.
OdpowiedzUsuńAmber :'( Trochę smutno, że musiałaś uśmiercić tak słodką osóbkę, jaką ona była. Ale rozumiem, że musiałaś to zrobić. Sama kiedyś miałam podobny problem, gdy przyszło mi zabić sojuszników głównego bohatera z poprzedniego bloga :/
Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny,
Cleo
O kurde rozwaliło mnie. Mary, jak mogłaś /*
OdpowiedzUsuńPłacze teraz.
Zauważyłam, że coraz lepiej pisze, kurde wręcz genialnie..
I Amber -_-
Ale Finnick wygra prawda?
Pozdrawiam i weny
Rozdział przegenialny!
Zapraszam do mnie :http://69-igrzyska-glodowe.blogspot.com/2015/01/rozdzia-1-16-cz-2.html
Pozdrawiam i przepraszam, żę tak późno
PaKi ( Paulla K)
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Szczegóły na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńJezus ^^ Świetny rozdział. Super, że Jo się obudziła, bo brakowało mi jej. Polubiłam ją i w sumie chciałbym, żeby wygrała, ale jednak za bardzo kocham Finnicka ♥
OdpowiedzUsuńZabiłaś Amber. No wiesz ty co?! Za bardzo ją lubiłam... Ale muszę przyznać, że świetnie to opisałaś. I tytuł rozdziału pasuje idealnie.
Mam zaszczyt nominować Cię do nagrody Liebster Blog Avard. Więcej szczegółów →http://hunger-games-73.blogspot.com/2015/01/ekhem-ekhem.html?m=0
Weny życzę. XD
Czekam na next.
~ Juns